|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Miaax3
Strażnik tajemnicy
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 13:41, 09 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Rozdział dziewiąty.
Po całej nieprzespanej nocy i siedzeniu nad naszymi dwiema bohaterkami mój humor pogarszał się z chwili na chwilę. Przypomniało mi się wszystko, wszystko sprzed roku. Dlaczego one są takie głupie?, pomyślałam. Magda spojrzała się na mnie, najwidoczniej zauważyła moją zniesmaczoną minę.
- Co jest ? – spytała.
- Nie mogę was pojąć. Jak mogłyście być takie głupie, a może naiwne – westchnęłam.
- W sumie to nawet dobrze się bawiłyśmy – powiedziała Eliza.
- Dobrze się bawiłyśmy? Ty nie masz pojęcia co mogło się stać. Co by było gdyby Szymek nie pojawił się w porę – po raz kolejny westchnęłam otwierając portal przeszłości, wspomnień.
- Przecież ty nie masz o tym pojęcia. Jakie oni chcieli mieć zamiary – powiedziała Magda.
- Nie mam pojęcia ?! Ty nawet nie wiesz co ja … - spojrzałam na Anetę i Olgę. Kręciły przecząco głową. Moją rację, nie ma sensu tego wszystkiego wywlekać. Opadłam na wolne łóżko i odwróciłam się do ściany. Po policzkach spłynęły mi łzy. Pierwszy raz chciałam wrócić szybciej do domu.
- No mów – rzuciła Eliza. Zapadła cisza, niezręczna cisza.
- Nie ważne, jasne ?
Aneta usiadła obok mnie i przeczesała mi włosy.
- Karo nie łam się – powiedziała szeptem, aby nikt nie usłyszał – Nie możesz teraz na to pozwolić, teraz ani nigdy.
Miałam spuchnięte całe oczy, nie chciałam aby widziały mnie w takim stanie. Wstała i wyszłam trzaskając drzwiami. Jedyne co usłyszała przez okno, to był komentarz Magdy.
- A tej co odbiło ?
Obeszłam domek dookoła i weszłam do chłopaków. Każdy siedział na osobnym łóżku, oprócz Kuby i Damiana, którzy siedzieli razem. Spojrzałam na nich wszystkich. Podeszłam do Radka.
- Pokaż to – powiedziałam i kiwnęłam na prawą stronę jego twarzy. Była cała sina, wręcz purpurowa.
- Myślę, że zejdzie – powiedziałam, a każdy z nich wzruszył tylko ramionami. Podeszłam do Szymona, który był najbardziej poszkodowany z nich wszystkich. Wydaje mi się, że głównie dlatego, że zabrał dziewczyny od nich i to on jako pierwszy się postawił. Wyglądał strasznie. Zdjęłam lód z jego oka, było całe sine i spuchnięte. Brew rozcięta, tak samo jak skroń i warga. Oberwał też w kilka razy w brzuch, nawet z buta. Ma rozdrapaną całą nogę i spuchnięty nadgarstek.
- Głupi bohater – warknęłam i usiadłam koło Kuby i Damiana. Spojrzałam na rękę pierwszego. Miał zawinięty nadgarstek. Spojrzałam na niego pytająco, dobrze wiedział o co chodzi. Odwinął bandaż i pokazał mi cały czerwony, wręcz bordowy nadgarstek. Zawinął go powrotem, a ja spojrzałam na Damiana. Nie zauważyłam żadnych widocznych śladów. Rzuciłam pytająco spojrzenie, a on tylko zaprzeczył.
- Chce ktoś wodę? – spytał i wstał. Szymon uniósł rękę do góry, pokazując, żeby przyniósł jedną dla niego. Spojrzałam na Damiana. Utykał na prawą nogę, dopiero teraz zauważyłam zabandażowaną nogę od kostki do kolana.
- Na cholerę je broniliście – rzuciłam oschle i spojrzałam na Roberta, jedynego nieposzkodowanego w tej bijatyce.
- Mieliśmy je tak zostawić ? żeby sobie tam weszli i zrobili im niewiadomo co? – Radek zrobił zdziwione oczy.
- Może by się czegoś nauczyły – powiedziałam. Byłam całkowicie poważna, wiedzieli że nie żartuję. Czułam jak w moich oczach gromadzą mi się kolejne łzy. Otarłam je szybko ręką, aby nikt nie zauważył. Na marne. Rzucili mi pytające spojrzenia, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Przesiadłam się na łóżko Szymona.
- Zapomnij o tym – szepnął. Był trzecią i ostatnią osobą, nienależącą do rodziny, która o tym wiedziała. Wzruszyłam ramionami. Widziałam jego skwaszoną minę. Szczerze mówiąc każdy chłopak taką miał. Wiedziałam, że ten camping nie będzie tak udany jak było w planach. Nie będzie tak wesoło jak pierwszego dnia, nawet tak jak rankiem drugiego, jak Eliza z Magdą były już na tych kajakach.
- Nienawidzę jej – rzucił Szymon i spróbował obrócić się na bok. Jęknął tylko i zrezygnował. Był cały poobijany, zupełnie jak po wypadku samochodowym.
- Nie mów tak. Przecież… - powiedział Radek. Najwidoczniej każdy już o tym wiedział. W sumie nie ma się co dziwić, bronił jej za każdym razem.
- Taka prawda. Mam jej już dość. Rozumiecie? DOSĆ! – prawie krzyknął.
- Jeszcze wczoraj nie miałeś – westchnęłam i usiadłam na podłodze opierając się plecami o jego łóżko.
- Bo to wczoraj okazało się, że jest zwykłą, ee. Idiotką ?
Spojrzałam na Damiana. Nie był zachwycony określeniem jakiego Szymek użył wobec jego najlepszej przyjaciółki. Wiedział jednak, że w tym wypadku to nieuniknione, a co najważniejsze, wiedział, że on mimo wszystko ma rację.
- Mam dość jej zachowania. Tyle się męczę i co? I dupa. Nie rozumiem jej. Raz jest nastawiona przyjacielsko, a raz warczy na mnie jak na najgorszego wroga.
- Ona nie ufa jeszcze chłopakom po tym rozstaniu.
- Ale jakoś tym zasranym licealistom zaufała i co? Sami wiecie co się stało – warknął i usiadł.
- Połóż się – powiedział Kuba i podszedł do niego, kładąc go na siłę.
- Nie chcę już leżeć. Jestem za bardzo wkurzony. Muszę się wyżyć – wstał, ale gdy chciał zrobić najmniejszy krok, zrezygnował. Widać było, że wszystko go bolało.
- Leż – rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
- Dlaczego ona musi być taka księżniczko wata ? – spytał – Taka jedna wielka princess. Wszystko umie, wszystko wie najlepiej. A jak się o nią martwisz, to warczy na ciebie jakby to było coś złego – westchnął i położył się. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nadeszła cisza. Cisza, której nienawidzę w większym towarzystwie.
- Idzie ktoś z was ze mną ? – rzuciłam pytające spojrzenie. Robert, jako jedyny nieposzkodowany, wstał i ruszył moim krokiem. Weszliśmy do domku dziewczyn, gdzie wszystkie czekały na wieści od chłopaków.
- Co z Szymonem? – pisnęła Eliza, gdy ledwie zdążyliśmy stanąć w drzwiach. Pozostałe dziewczyny spojrzały na nią. Wolałam to przemilczeć, ale wiedziałam, że ona nie odpuści. Usiadłam na łóżku obok Diany, Robert stał cały czas w wejściu do pokoju. Próbowałam zmienić temat, na obojętnie jaki, ale ona ciągle do niego wracała zadając to samo pytanie.
- Powiedział, że cię nienawidzi i ma cię dość. Jesteś idiotką, która nie wie czego chce. Raz jesteś przyjacielsko nastawiona, a raz jak do wroga. Jesteś zarozumiałą princeską. Nie pozwalasz się o siebie martwić, jakby to było coś złego. – powiedział i spojrzał na mnie. Kiwnęłam przecząco głową, ale on tylko wzruszył ramionami – Chciała wiedzieć – dodał.
- Ja nie chciałam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Po prostu, wtedy kiedy tak na niego warknęłam. To było zaraz po tym wszystkim.
- Po tym wszystkim ?! Przed chwilą mówiłaś, że nic się nie stało i że nawet się dobrze bawiłaś. A teraz najlepiej zwalić na to – warknęłam, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Przepraszam – jęknęła i spuściła wzrok.
- A co najważniejsze, nie ufasz mu. Ty nie wiesz ile on by dla ciebie zrobił, wszedł by za tobą w ogień. A ty go odtrącasz na każdym kroku kiedy jest to możliwe – skończył swoją wypowiedź Robert i usiadł na najbliżej stojącym łóżku.
- To był impuls. To są przecież licealiści – próbowała bronić przyjaciółkę Magda.
- Licealiści, gimnazjaliści, czy nawet podstawówka. Co za różnica? Zachowałyście się jak gówniary, to jest pewne – dodała Karolina. Byłam zdziwiona, byłam pewna że będzie ich bronić z racji, że znają się tyle czasu. A tu? Była gotowa im wszystko wygarnąć tak jak pozostali.
- Nie chcę się z wami kłócić. Nie chcę się kłócić z Szymkiem i z chłopakami – westchnęła. Żałowała, było to widać. Odczuła to chyba dopiero po słowach Roberta, ale odczuła. Magda miała o wiele mniejsze poczucie winy. W końcu jest niej taka wielka buntowniczka.
- Powiem ci coś – westchnęłam.
- No ?
- Jeśli nie chcesz tego spieprzyć, to idź z nim pogadać. Z nim i z chłopakami. Nie zapomnij podziękować im za uratowanie tyłka – dodałam stanowczo i ruszyłam w stronę łazienki.
- Karo – krzyknęła za mną. Odwróciłam się unosząc prawą brew do góry – Pójdziesz ze mną ?
Wzruszyłam ramionami.
- Czekaj chwilę – weszłam do łazienki.
Pozostałe dziewczyny wraz z Robem postanowiły iść z nami. W sumie to wypadało zobaczyć co u chłopaków, skoro oni nie mają zamiaru tu przyjść. Przynajmniej trójka, bo czwarty praktycznie nie może się ruszać.
Cała jedenastka weszła do drugiego domku. Szymon uśmiechnął się na tyle ile dał radę, gdy usłyszał, że idzie tu większa ilość osób. Jego uśmiech znikł, gdy zobaczył Elizę na czele. Usiadła koło niego i przyjrzała się jego twarzy. Wyraz jej twarzy pokazywał zaskoczenie. Miałam taki sam gdy go zobaczyłam.
- Możemy porozmawiać ? – spytała nie odrywając wzroku od niego. Chyba właśnie zrozumiała co on dla niej zrobił. Czekając na odpowiedź odwróciła się, aby zobaczyć pozostałych chłopaków. Od pięciu minut nie uzyskała odpowiedzi. W tym czasie Szymon przekręcił się z bólem na bok, aby nie musieć na nią patrzeć. Cała pozostała trzynastka przyglądała im się, czekając na jakąkolwiek odpowiedź Szymka. Przekręcił się z powrotem w jej stronę. Z jego twarzy nie zniknęła krzywa mina ani na chwilę. Z taką samą miną spróbował wstać. Każdy chyba widział jaką sprawiało mu to trudność i ból. Robił to tylko dlatego, żeby nie rozmawiać z dziewczyną. Samo chodzenie nie sprawiało mu chyba większego bólu. Na pewno nie był on tak duży jak samo wstawanie. Normalnym tempem wyszedł do drugiego pokoju. El ruszyła natychmiast za nim. Złapała go za nadgarstek, przytrzymując go w korytarzu. Spojrzała jeszcze raz na niego błagalnym wzrokiem. Jego mina była niezmiennie kwaśna. Przyjrzała się jeszcze raz jego twarzy, każdemu rozcięciu skóry z osobna. Przytuliła się do niego i zrobiła to, na co wszyscy czekali. Pocałowała go, ale ku naszemu zdziwieniu on szybko się odsunął.
- Nigdy więcej tego nie rób, jasne? – powiedział i poszedł do drugiego pokoju. Eliza usiadła zrezygnowana obok mnie. Pierwszy raz od tamtego wydarzenia było mi jej w jakiś sposób żal.
- Pójdę do niego – powiedziałam i wstałam. Siedział całkowicie sztywno. Gdy tylko się ruszył jego mina była bardziej krzywa.
- Co ty wyrabiasz ?!
- Cierpię, nie widzisz ?
- Musisz wszystko utrudniać ? Ona chciała się pogodzić.
- Ale ja nie chcę się pogodzić. Zapomnijmy o tym, jasne ?
Wzruszyłam ramionami i zaciągnęłam go z powrotem do pokoju, gdzie siedzieli pozostali.
- Chodźmy gdzieś, proszę. Nie wytrzymam dłużej w tym pokoju.
- Przecież ty ledwie chodzisz – rzuciła Laura.
- No i ? Chcę wyjść.
Cała piętnastka wyszła z domku. Ruszyliśmy w stronę placu. Z daleka chłopacy zauważyli chłopaków, którzy są winni całemu temu zajściu. Spojrzałam na Szymona. Z bólem zaciskał dłonie, próbując się powstrzymać. Podszedł do nas Dawid razem z Kamilem.
- Hej małe – rzucił Dawid i spojrzał na Magdę i Elizę. Zrobiły krzywą minę, nie odpowiedziały na ich zaczepki.
- O. Jest też czwórka bohaterów – powiedział Kamil. Jego wzrok skupił się na Szymonie, ale zaraz spojrzał na Radka i pozostałych chłopaków. Ruszyli w ich stronę. Jeśli byłaby potrzeba to każda z dziewczyn wie, że znów by mogli się pobić, ale to jednak nie ma sensu. Złapałam za rękę Laurę i stanęłam przed nimi.
- Odwalcie się w końcu.
- O, mają obrończynię.
- Słuchaj koleś. Za daleko brniesz. Udało ci się omanić te dwie, ale zapamiętaj że nas jest piętnastka. Nie pozwolę ci nikogo dotknąć w tym towarzystwie. Lej sobie swoich kumpli, a nie moich przyjaciół. Jesteś najgorszym frajerem jakie kiedykolwiek spotkałam. Nie wiem co ty tu jeszcze robisz, bo z tego co wiem mieli po ciebie i twojego kumpla przyjechać rodzice. Jaka siara, co? Rodzice. Hahahaha – powiedziała Diania, dołączając do mnie i Laury. Ona zawsze potrafiła dogadać każdemu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Annie
Syrena
Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 13:43, 09 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Rozdział dziesiąty.
Byłam wściekła na siebie.
- Ale ze mnie idiotka- Powiedziałam do Magdy, gdy już udało nam się dojść na plac.
Zanim jednak udało nam się to zrobić, musiałyśmy jeszcze znieść pyskówkę pomiędzy dziewczynami i licealistami, którą ewidentnie wygrała nasza przyjaciółka.
- Nie przejmujcie się. Przyjeżdżają przecież dzis po nich ich rodzice. Koniec koszmaru. - Pocieszała nas Monika. Chyba jako jedyna z wszystkich nie patrzyła się na nas krzywo.
- To nie zmienia faktu, że jesteśmy idiotkami...- Głosno westchnęłam. Odwróciłam głowę w kierunku Szymona. Szedł dość wolno ze spuszczoną głową.
Podeszłam do niego, wymijając Radka, który wyraźnie chciał zaprotestować, bym się do niego zbliżała.
- Szymon... ja...
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie! Wysłuchasz mnie! Czy ci się to podoba, czy nie.- Zagrodziłam mu drogę. Niektórzy się na nas popatrzyli, ale nikt nie przystanął oprócz Karo, która tylko nas obserwowała z pewnej odległości.
- Przepraszam za to co zrobiłam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Zresztą moje słowa pewnie nic dla ciebie nie znaczą. Naprawdę bardzo cię lubię, ale zostałam kiedyś zbyt mocno zraniona, by teraz znów zaufać chłopakowi.
- Do tamtych jakoś poleciałaś - Mruknął pod nosem.
- Tamci to zupełnie inna historia. Dałam się ponieść głupocie, bo nie myślałam o konsekwencjach. Teraz widzę, że jestem łatwą, pustą szmatą.
- Nie mów tak, proszę.- Chłopak ujął moją rękę. Widziałam jak sprawia mu ból każdy ruch, każdy gest.
- No i przepraszam cię, za ten pocałunek. Jestem idiotką, wiem. Myślałam, że może w ten sposób poczujesz się lepiej.
Po jego twarzy przemknął uśmiech.
- Ja cię nie odtrąciłem dlatego, że mi się nie podobało, tylko dlatego, że byłem wściekły na cały świat. Na ciebie niestety też.- Przytulił mnie lekko, ale i tak wiedziałam, że sprawia mu to ból.
- Mocno was pobili. Cholerne dranie.
- Nic mi nie jest. Chłopakom chyba też nie. Najważniejsze, że się do was nie dostali.- Znów zrobił się oziębły, puścił moją rękę i powoli zaczął mnie wymijać.
Zeszłam mu z drogi i stanęłam bezsilnie podążając wzrokiem, za odchodzącym chłopakiem.
- Dobrze zrobiłaś, że z nim pogadałaś. - Poczułam rękę Karo na swoim ramieniu.- Może ci jeszcze nie wybaczyl, ale nie przejmuj się, na pewno to zrobi.
- A co jeśli do końca tego campingu i później będzie mnie uważał za skończoną szmatę i idiotkę?
- Nie będzie. Wierz mi.
Powlokłyśmy się za resztą. Byłyśmy tak z tyłu, że tamci pewnie już dawno zaczęli się bawić na placyku.
Widziałam jak Magda gadała z Radkiem. Pewnie też sobie wyjaśniali pewne sprawy. Karolina i Monika sie sprzeczały na temat racji tego, że jestem głupia. Kochane przyjaciółki, nie ma co. Po drugiej stronie siedzieli chłopacy, mocno poobijani. Szymon usiadł na skraju ławki i bawił się źdzbłem trawy. Zauważyłam, że powstał rozłam pomiędzy nami, przynajmniej jeśli chodziło o dziewczyny. Moja paczka siedziała w jednym kącie, a paczka Karo siedziała w drugim. Tylko chłopacy byli bardziej zgrani. No może dlatego, że z moich bliskich był tam tylko Damian, a on zawsze potrafił dopasować się do towarzystwa.
Usiadłam na huśtawce i dałam odpłynąć myślom. Właściwie to byłam jak lalka. Bez duszy. Słuchałam tylko co inni mówią i to na tym się skupiałam. Patrzyłam po twarzach i widziałam, że tak naprawdę, pomimo wielkiej krytyki i nagonki, wszyscy sie o nas martwili. Gdyby Szymon wtedy nie przyszedł, pewnie by nas tu nie widzieli. Ciekawe, czy byłybyśmy jeszcze żywe.
Zrobiło się późno. Cały dzień właściwie wszyscy przegadali. Niestety rodzice Roberta dowiedzieli się o bijatyce i nie byli zbyt zadowoleni. To właśnie dzięki nim, jutro już nie miałam widzieć tych krzywych gęb z naprzeciwka.
- Co tak siedzisz? - Podszedł do mnie Robert.
- Nie widzisz? Zepsułam wszystkim wyjazd.
- No cóż. Muszę przyznać, że było ciekawie. Nie martw się. Jutro wszyscy o tym zapomną, w końcu zostały jeszcze dwa dni campingu.
- Łatwo ci mówić, bo ty nie jesteś "uszkodzony". Wiesz jak mi źle z tym, że oni są tak posiniaczeni?- Wskazałam ręką na chłopaków. To był masakryczny widok.
- Podejrzewam, że nie jest lekko. Ale nie myśl, że my tobie nie współczujemy. Widzę, że po Magdzie to spłynęło, ale ty wydajesz się być tak poturbowana jak po spotkaniu trzeciego stopnia ze stadem turów.
- Aż tak źle ze mną?
- Noo...- Uśmiechnęliśmy się.- Nie łam się. Jutro wszyscy o tym zapomną.
Kiwnęłam głową. Potem Robert wstał i zawołał:
- Dobra, ludzie! Chodźcie coś zjemy. Dziś ma być pizza!
- Super! Hura! - rozległy się krzyki. W jednej chwili nerwowa atmosfera zupełnie zniknęła.
I tak do wieczora powoli wszyscy zapominali o wczorajszym zajściu. Najważniejsze było to, że nie miał juz kto nas nękać, gdyż wszyscy licealiści pod grożbą ponownego wezwania policji, wyjechali. Nawet ci, którzy się nie wtrącili w tą sprawę. Nikt przecież nie chciał zadzierać z prawem. I tak zrobiłyśmy wielki ukłonw ich stronę, że nie powiedziałyśmy nic policjantom o całym zajściu.
Po kolacji postanowiłam przespacerować się na pomost. Siedziałam tam i obserwowałam zachodzące słońce.
- Czemu znowu zniknęłaś? Wszyscy się martwia o ciebie.- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Damiana.
- Lubię czasem posiedzieć tak w ciszy.
- Jasne. Nasza kochana, głośna Eliza lubi ciszę. Od kiedy, co?- Przysiadł obok mnie i mnie objął. Nigdy się nie krępował tego robić. Nawet po tym, jak rok temu odrzuciłam jego zaloty i zaproponowałam byśmy zostali przyjaciółmi.
- Chodź. Ominie cię zabawa.
- Jaka?
- Dzis dziewczyny wymyśliły, że ucharakteryzują chłopaków...
- Oni już nie potrzebują charakteryzacji. - Mruknęłam.
- Daj mi skończyć, kobieto, bo cię wrzucę do wody!- Zaśmiał się.- Będziecie nas charakteryzować na chińskie gejsze.
- Aha...- Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdy wyobraziłam sobie poobijanych chłopaków z charakteryzacją.
Cały spektakl miał się odbyć u dziewczyn. Otworzyliśmy drzwi i zaniemówiłam. Wszyscy wyglądali tak, jakby nic się nie stało. Nawet chłoapkom częściowo zeszły siniaki i opuchlizny.
- No to bawmy sie! - podeszłam do kręgu dziewczyn, które segregowały kosmetyki, a Damian zajął miejscu wśród chłopaków, którzy robili miny, jakby mieli zaraz pójść na egzekucję.
Było dużo śmiechu, oczywiście musiałyśmy byc bardzo ostrożne, ale jednak jakos nam sie udało stworzyć małe arcydzieła. Ktoś koczył po aparat i przyprowadziliśmę mamę Roberta w celu strzelenia fotki całej grupie.
Przynajmniej nie będzie nic widać, pod taką warstwą tapety- Powiedziałam sobie w myślach i uśmiechnęłam się do aparatu.
Tego wieczoru było bardzo zabawnie i strzelaliśmy sobie jeszcze mnóstwo fotek. Widać było, że chłopaków juz praktycznie nic nie boli. Nawet Szymon zdawał się być radosny. W pewnym momencie usiadł pomiedzy mną, a Karo i obie nas przytulił. To był zdecydowanie najfajniejszy wieczór tego campingu. Taki beztroski i radosny.
I znów wszyscy spaliśmy w jednym domku i nawet się wyspaliśmy, bo wreszcie nic nie zakłóciło nam nocy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|